Piotrek i Paulinka wchodzą w ten dziwny rodzaj komitywy, typowy dla rodzeństwa. Od kiedy malutka nauczyła się siedzieć, Piotruś spojrzał na nią łaskawym okiem. Taka siedząca dzidzia potrafi już wziąć do ręki zabawkę, zburzyć wieżę z klocków. Jest już jakimś kompanem do zabawy na dywanie. A skoro już oboje są uziemieni z racji infekcji, warto się zakolegować. Paulinka wpatrzona w Piotrusia, jak w obrazek. Piotruś traktuje ją na zasadzie: "jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma" :) Paulinka śpi w łóżeczku wstawionym do naszej sypialni. Piotruś zasypia u siebie w pokoju, ale w środku nocy przychodzi do naszego łóżka. Budzą się rano dosyć wcześnie, gdy tylko odezwie się jedno, drugie otwiera oczy. Leżą i mierzą się wzrokiem, czasem dosyć długo, później zaczynają się do siebie uśmiechać i Piotruś startuje z legowiska, by pociągnąć siostrę za ręce, zaczepić, połaskotać.
Paulinka jest naszym drugim skarbem. Urodziła się trzy miesiące przed trzecimi urodzinami Piotrusia. Wiedzieliśmy, że musimy mieć drugie dziecko, by nie traktować Piotrka jak chodzącą chorobę, by nasza rodzina funkcjonowała w jakiś zrównoważony sposób. Istniało ryzyko powtórzenia się choroby, ale szczerze mówiąc, nie zastanawialiśmy się nad tym, nie robiliśmy badań genetycznych przed zajściem w ciążę. Każda ciąża jest zagrożona jakąś chorobą i gdyby się nad tym zacząć roztrząsać, przestałyby się rodzić dzieci. Wiedzieliśmy, że w naszej rodzinie musi być jeszcze jedna dzidzia i koniec.
Wadę serca Piotrka zdiagnozowano prenatalnie, czyli w momencie, gdy był jeszcze w moim brzuszku. Mieliśmy możliwość przygotowania się do przyjścia na świat naszego serduszkowego malucha. Gdy byłam w ciąży z Paulinką, również przeszłam badania prenatalne i to w ośrodku referencyjnym. Paulinka jest zdrowa.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.